Błękitna Miłość
S. C. Ransom
Tytuł Oryginału : Small blue thing
Wydawnictwo : Amber
Liczba stron : 344
Tajemnicza bransoletka z błękitnym kamieniem zaprowadzi
śmiertelną dziewczynę do duchów umarłych, które żywią się ludzkim szczęściem, i
zwiąże z chłopakiem, który może obdarzyć miłością lub odebrać to co
najważniejsze. Siedemnastoletnia Alexa ma powody do radości : właśnie zdała
egzaminy, a Rob, obiekt westchnień większości dziewczyn w szkole, jest
zainteresowany właśnie nią. Ale dziwna bransoletka znaleziona na brzegu Tamizy
wszystko zmienia. Bo za sprawą tego niezwykłego przedmiotu Alexa spotyka
Colluma – uwięzionego pomiędzy życiem, śmiercią pięknego chłopaka, w którym
zakocha się bez pamięci. Lecz im głębsze uczucie ich łączy, tym częściej Alexa
zaczyna wątpić, czy Callum mówi jej prawdę. Zwłaszcza gdy odkryje coś, co
przeczy jego słowom i wzbudza w niej lęk. I każe zadać pytanie, czego naprawdę
chce jej widmowy ukochany.
Sięgnęłam po tą książkę z czystej ciekawości. Już kiedyś
indziej się nią interesowałam ale po pewnym czasie odpuściłam. Dopiero
przedwczoraj nadarzyła się okazja żeby ją przeczytać. Zaczęło się tak.
Przeczytałam opis. Słowa „które żywią się ludzkim szczęściem” od razu
skojarzyły mi się z „Aniołem”, no ale dobra może mnie czymś zaskoczy. Tak więc
czytam i czytam. Od książki rzeczywiście nie można się oderwać. Ale nie ma tam
jakiejś wartkiej akcji, czy coś tylko płomienny romans i przeszkoda, którą
oczywiście da się łatwo pokonać.
Poznajemy siedemnastoletnią Alexę. Ma ona wszytsko czego
potrzeba do szczęścia. Pewnego feralnego dnia znajduje bransoletkę na brzegu
Tamizy. Od tamtego dnia zaczyna widzieć pięknego chłopaka. Następnego dnia po
znalezieniu bransoletki spotyka chłopaka na żywo. Po tamtym spotkaniu widuje go
w lustrach i słyszy jego głos w głowie, a to za sprawą tajemniczej bransoletki.
Co do samego Calluma. Jak dla mnie jest on nazbyt przesłodzonym widmem. Owszem
czasami podobało mi się to, no ale bez przesady. Autorka nie pokazuje nam jego
prawdziwej osobowości, chyba, że jest on zupełnym romantykiem, bez charakteru.
No ale Alexę to ujęło za serce.
Historia siostry Calluma – Catherine, jest o wiele bardziej
intrygująca od wątku romantycznego. Ale nie będę wam pisać o co chodzi, bo
stracilibyście całą niespodziankę.
Fabuła jest średnio interesująca. Mam nadzieję, że pozostałe
części trylogii będę bardziej interesujące. Polecam tą książkę na nudne
wieczory. Jest ona „odmóżdżaczem”, który pozwala nam się wyrwać z życia i zatracić
się pomiędzy stronami. Nie jest to jakaś rewelacja, ale może oceniam ją zbyt
osobiście w tej chwili, jednak nie potrafię się powstrzymać. Jak dla mnie to
jest średniowieczny romans osadzony w teraźniejszości. A jak wiecie Harlequiny
zazwyczaj mają tylko jeden watek, który nie ma tematyki miłosnej. Oczywiście jeżeli owy wątek posiadają :P
W mojej ocenie ta książka dostaje 3/6
0 komentarze:
Prześlij komentarz