Nawet najsilniejsi ludzie muszą mieć w życiu ostoję. Tam,
gdzie bezduszny świat przetacza się nad człowieczymi losami z siłą huraganu,
gdy spełnienie marzeń przychodzi nie w porę, gdy najłatwiej jest powiedzieć, że
to już koniec, nie chcę w tym uczestniczyć, trzeba znaleźć kogoś, kto odegna
upiory i pomoże nam się podnieść. Dwie kobiety, Laura i Antonina, dwie utracone
nadzieje, nieprzyjazny świat i łzy, które potrafią przesłonić rzeczywistość.
W tym zamęcie jest też ciepły kąt, domowa kuchnia w magicznym miejscu, gdzie
przy pierogach i gorącej herbacie to, co złe, znika, niczym śnieg po wiosennym
deszczu. I choć nie można mieć wszystkiego, czasami wystarczy chwila, którą
nieoczekiwanie zsyła nam przyjazny los.
Wanda Majer-Pietraszak po raz kolejny pokazuje, jak wielka siła kobiecej
przyjaźni potrafi pokonać najtrudniejsze chwile. A że odważnym szczęście
sprzyja, Laura i Antonina nie zostaną ze swoimi troskami tak zupełnie same.
Bowiem Srebrny Widelec to miejsce, gdzie niejedno się może wydarzyć.
Chyba każdy przyzna, że tytuł tej powieści obyczajowej jest
intrygujący. To właśnie on spowodował, że sięgnęłam po tą pozycję, ponieważ
zazwyczaj trzymam się z daleka od polskich obyczajówek. W sumie od każdej
obyczajówki trzymam się z daleka, po prostu preferuję np. kryminały czy
fantastykę. Ale muszę powiedzieć, że to pierwsza obyczajówką, którą mi się tak
dobrze czytało. Momentami dialogi były nienaturalne, ale nie powodowało to, że
miałam ochotę odstawić tą książkę, więc jest to jak najbardziej do przeżycia.
Mamy dwie główne bohaterki – Laurę i Antoninę. Oby dwie są
aktorkami, które chwilowo musiały zrezygnować z pracy w teatrze na rzecz pracy
w restauracji nazwanej Srebrny Widelec. Restauracja ta ma swoich stałych
klientów, którzy są przyjaciółmi naszych bohaterek. Dzięki nim ich życie ulega
zmianie, one same się zmieniają, zaczynają walczyć o swoje szczęście.
Oczywiście na swojej drodze spotykają także nowe osoby, które przewracają ich
życie do góry nogami, albo to one przerwacają życie tych osób.
Język jest bardzo lekki co sprawia, że książkę czyta się
przyjemnie i szybko. Głównie historię opowiada Antonina, ale zdarzają się
momenty, kiedy narrację przejmuje Laura, a nawet chwilę Wiktor zwany także
Profesorem. Jest to swobodna narracja, chociaż momentamii gubiłam się i
zastanawiałam w jakich czasach jest osadzona ta książka.
Polecam, w szczególności na (niestety) coraz zimniejsze dni .
Jest to wyjątkowo dobra polska obyczajówka.
Moja ocena: 5/6
Tytuł Oryginalny: -
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 317
Za możliwość przeczytania dziękuję