czwartek, 29 czerwca 2017

Sabaa Tahir - "Ember in the Ashes. Imperium Ognia"

Zapierająca dech w piersi historia o honorze, miłości, poświęceniu i walce o wolność, która podbiła serca młodych czytelników na całym świecie. Laia należy do kasty Uczonych – w bezwzględnym Imperium tacy jak ona są zepchnięci na margines, stale inwigilowani i prześladowani. Aby ocalić brata oskarżonego o zdradę, dziewczyna wstępuje w szeregi buntowników i wyrusza ze śmiertelnie niebezpieczną misją do gniazda zła: zostaje niewolnicą w Akademii szkolącej najwierniejszych, najbardziej bezwzględnych żołnierzy Imperium. Jednym z nich jest Elias. Choć należy do wyróżniających się studentów , w jego sercu narastają wątpliwości, czy rola okrutnego egzekutora jest rzeczywiście tą, jaką chce odgrywać przez całe dorosłe życie. Przypadkowe spotkanie dwojga młodych ludzi nie tylko całkowicie odmieni ich losy, lecz także wstrząśnie posadami świata, w którym oboje żyją.

Czułam, że ta książka dobrze się zapowiada już od pierwszej strony. Dodatkowo ta interesująca okładka...Zabrałam się za nią i pochłonęłam ją w trakcie jednego dnia. „Ember in the ashes. Imperium Ognia” to debiutancka książka i początek trylogii tworzonej z ogromną skrupulatnością przez S. Tahir. Autorka bardzo dobrze sobie poradziła z tym wyzwaniem jakim jest debiut, a jest to nie lada wyczyn w obecnych czasach, gdzie dominuje internet, blogi itp..

Nie chcę zbytnio spoilerować, więc nie będę się rozpisywać na temat fabuły. Już i tak w opisie książki jest podana ogromna ilość informacji. Jedyne co mogę dodać, to to, że jestem odrobinę zirytowana stworzonym trójkątem miłosnym między bohaterem A, bohaterem B i bohaterem C, tak de facto to nawet bohater D (pełna anonimowość) się miesza w owy trójkąt. Szczerze nie lubię takich zawirowań, preferuję klarowne sytuacje, dlatego daje mi to powód bym z większą chęcią przeczytała kolejną część, bo liczę, że to się wyjaśni.

Ogromną zaletą tej powieści jest wartka akcja. Cały czas się coś działo, kolejne tajemnice, zawirowania. Gdy myślałam, że teraz już wszystko ulegnie spowolnieniu, to autorka przyśpieszała i robiła to w taki sposób, że trudno było się oderwać. Muszę przyznać, że pomysł na powieść i wykonanie jest oryginalne. Sabaa Tahir nie powiela schematów (wyjątkiem jest ten nieszczęsny trójkąt).

„Dostrzec we wrogu człowieka. To najgorszy koszmar generała.”

Bohaterowie są ciekawi i można się z nimi utożsamiać. Bohaterowie mieli chwile zwątpienia, tchórzostwa, odwagi. Byli jak normalni ludzie w naszym świecie. To sprawiło, że łatwiej można było sobie ich wyobrazić i wczuć się w całą historię. Nie są oni schematyczni za co bardzo chcę podziękować autorce.

Jak na debiut, to jest to bardzo dobra powieść. Mam szczerą nadzieję, że autorka w następnej części – jest to trylogia – podniesie poprzeczkę albo przynajmniej utrzyma ten poziom (i że rozwiąże się sprawa z trójkątem).

Polecam fanom fantastyki i nie tylko. Naprawdę warto spróbować.

„Życie składa się z wielu momentów, które nic nie znaczą.A potem któregoś dnia nadchodzi chwila, która wpływa na wszystkie dalsze wydarzenia.”

Moja ocena:  5/6

Tytuł Oryginalny: An Ember in the Ashes
Wydawnictwo: Akurat

Liczba stron: 416

Cykl "An Ember in the Ashes":
  1. "Ember in the Ashes. Imperium Ognia"
  2. "Ember in the Ashes. Pochodnia w Mroku"
  3. (jeszcze nie powstała)
Share:

wtorek, 27 czerwca 2017

Wojciech Rogala - "Witamy w białej Afryce"

6% - taki odsetek mieszkańców Namibii stanowi ludność biała.

Dlaczego jadąc przez pustynię Namibii docieramy do miast, których architektura przypomina miejscowości uzdrowiskowe Dolnego Śląska? Dlaczego włączając radio słyszymy audycje w języku niemieckim? Co sprawia, że miasta namibijskie są czyste, bez śladów graffiti? Dlaczego niemal każdy biały ma przy sobie broń? Dlaczego urzędowy język angielski jest mową ojczystą dla zaledwie 1% ludności.

Z rozmów autora z potomkami niemieckich kolonistów, mieszkających w Namibii od kilku pokoleń, Afrykanerami, którzy osiedlali się tutaj już od XIX wieku oraz z dumnymi Bastardami, wyłania się współczesny obraz tego kraju.

Namibia uzyskała niepodległość w 1990 roku i od tej pory każda zmiana władzy następuje zgodnie z zasadami demokracji, w powszechnych i uczciwych wyborach, co stanowi swoisty ewenement wśród krajów afrykańskich.

Dzięki wnikliwości i wrażliwości autora poznajemy nie tylko dramatyczną historię kraju i jego mieszkańców, ale też niezwykłą przyrodę i różnorodność krajobrazów - piękne morskie wybrzeże, sięgającą oceanu pustynię i zieleń aż po horyzont.

Wojciech Rogala głównie skupia się na życiu codziennym białej ludności, na bezpieczeństwie, wolności nie całej Afryki, ale tylko jednego wycinka. Dzięki poznajemy jedno miejsce dokładnie, a nie wszystkie pobieżnie. Za ten zabieg autor zasługuje na plusa.

Dostajemy dużą dawkę informacji historycznych. Dowiadujemy się, że po 1990 roku, czyli po odzyskaniu niepodległości przez Namibię sytuacja w kraju zmieniła się na korzyść rdzennych Afrykańczyków, a na to niezbyt zgadzają się biali ludzie.

Wydaje mi się, że w reprtażach dużo znaczenia mają zdjęcia. One obrazują prawie wszystko o czym opowiada autor, ukazują nam piękne miejsca, które zwiedził autor podczas swojej podróży. Dlatego też ta książka już na samym początku zyskała moje uzanie – piękna okładka i jeszcze cudowniejsze zdjęcia – to dobra podstawa prawdziwego reportażu.

Jak na debiutancką książkę muszę przyznać, że Pan Wojciech podołał zadaniu. Posiada prawdziwy kunszt pisarski. Mój szacunek zdobył przez to, że nie wyraża on swojej opinii, nie ocenia z własnej perspektywy, tylko pozwala innym to zrobić. Poznajemy opinie białej części mieszkańców Namibii, czyli AŻ 6%.

Dzięki tej książce moja wiedza o Namibii została znacznie poszerzona. Nie żałuję, że sięgnęłam po tą książkę i Wy też żałować nie będziecie jeśli tylko do niej zajrzycie i ją przeczytacie.


Moja ocena: 5/6


Tytuł Oryginalny: Witamy w białej Afryce
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 431





Za możliwość przeczytania dziękuję 

Share:

Przemysław Chwała - "Obłoki Fergany"

Ginący świat koczowników, tęsknota za Rosją i marzenia o Zachodzie

Reportaż jest podróżą do świata magicznych medres i miast, a także niesamowitych gór, pasterskich zwyczajów oraz codziennych problemów mieszkańców Azji Centralnej. To opowieść o ludziach szukających własnego miejsca na gruzach nowej, postradzieckiej rzeczywistości. Rosjanach, którzy po upadku „Imperium” stali się jakby bezdomni,  Kirgizach  -  budujących swą nową tożsamość oraz Uzbekach, dla których brakuje miejsca zarówno we własnej ojczyźnie, jak i zamieszkiwanej przez nich od wieków kirgiskiej części  Kotliny Fergańskiej.

Mnogość kultur, zawiłość dziejów i prywatnych historii sprawia, że zawodzą definicje tożsamości, a częstokroć jej najlepszą busolą jest przywiązanie do jurty, żywego języka, albo sposobu życia.  

Kirgizi przed niespełna wiekiem zeszli z gór i zamieszkali w miastach. W przeciągu ostatnich lat ich kraj stał się areną kilku gwałtownych przewrotów i rewolucji. Książka jest opowieścią o ciężarze współczesnych czasów, ludzkich marzeniach i wciąż obecnej nadziei na lepszy czas, w przepięknym i nadal mało znanym zakątku globu, ziemi na końcu świata, gdzie wszystko jest jeszcze możliwe.

„Obłoki Fergany” to kolejny reportaż, który wpadł w moje ręce. Tytułowa Fergana to miasto we wschodnim Uzbekistanie, czyli o jednym z miejsc o których opowiada ta książka. Muszę przyznać, że ten reportaż jest napisany tak lekkim i przyjemnym językiem, że książkę pochłania się w trakcie jednego dnia.

Autor w bardzo ciekawy sposób ukazuje historię tych miejsc. Nie podaje on suchych faktów jak to zazwyczaj bywa, tylko przeszłość opowiadana jest przez kogoś np. Jelenę, Batmana z Sowieckiej czy Timura (są to osoby, które podczas swojej podróży spotkał Pan Przemysław i które przeżyły te wydarzenia, więc mamy opowieść o np. rewolucji z kwietnia 2010, którą przedstawia Timur biorący w niej udział – chwali się, że zdobył wtedy 2000 sumów i radio).  Osobiście uważam, że w ten sposób lepiej się poznaje historię jakiegoś miejsca – słuchając (w tym przypadku czytając) opowieści innych, doświadczonych życiem osób. Zazwyczaj te opowieści są tak barwne i prawdziwe, że człowiek jest w stanie poczuć się jakby sam brał udział w tych wydarzeniach, które zaważyły na losie i życiu tych ludzi.

Książka jest pełna ciekawostek, których nigdy bym się nie spodziewała. Bo na przykład w Polsce nie praktykuje sie sportu zwanego Ulak-tartysz, który polega na tym, że jeźdzcy na koniach starają się wrzucić do bramki przeciwników kozie truchło bez kozy, a zaś w Kirgistanie jest to praktykowany sport na szeroką skalę.

Autor opisuje codzinne życie mieszkańców tych krain, daje nam wiele powodów do refleksji. Już na samym początku zorientowałam się jak mało wiem na temat tych miejsc, ale dzięki autorowi wiem więcej niż przeciętny człowiek i teraz pozostaje mi tylko marzyć, że kiedyś uda mi się tam wybrać i doświadczyć tego o czym opowiadał Pan Przemysław.

Teraz zaczęłam gustować reportażach, a skutkiem tego jest obmyślanie planu, jak zdobyć tyle pieniędzy by móc wyruszyć w daleką podróż.

Nie zawiodłam się czytając tą książkę. Wiedziałam już od początku, że mnie porwie i sobą zauroczy, a obecność tylu fotografii sprawiło, że ta pozycja uzyskała ode mnie kolejne plusy. Mówią żeby nie oceniać książki po okładce, ale to zdjęcie, które ujrzałam jak tylko otrzymałam tą książkę sprawiło, że nie mogłam się doczekać aż zajrzę do jej wnętrza.

Nie pozozstaje mi nic innego jak tylko polecić tą pozycję. Nawet jeżeli ktoś nie przepada za reportażami, to myślę, że dla tej książki warto spróbować się przełamać. Z ręką na sercu obiecuję, że się nie rozczarujecie.


Moja ocena: 6/6

Tytuł Oryginalny: Obłoki Fergany
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 304





Za możliwość przeczytania dziękuję 

Share:

niedziela, 25 czerwca 2017

Paweł Zgrzebnicki - "Tam, gdzie kończy się świat"

Papua-Nowa Gwinea to jedno z ostatnich miejsc na Ziemi, gdzie zachowały się jeszcze pierwotne społeczności, gdzie wciąż jeszcze żyją dzikie plemiona, z których część nie ma żadnego kontaktu ze współczesną cywilizacją. Niezwykle bogaty etnograficznie obszar to kraj w ogromnej części dziki, niebezpieczny, pełen przemocy, jednocześnie zaś fascynujący, piękny i bogaty swą kulturową różnorodnością. To miejsce, gdzie dla Europejczyka kończy się znany mu świat. Niestety, także dla rdzennych mieszkańców, za sprawą gwałtownej globalizacji, świat jaki znają się kończy.

Reportaż Pawła Zgrzebnickiego przedstawia niezwykłą wyprawę po Papui Nowej Gwinei. Jednakże podróż jest tylko pretekstem, nicią, wokół której wije się opowieść znacznie poważniejsza — o mieszkańcach Melanezji, ich historii, plemiennych zwyczajach, współczesnych problemach, próbach stworzenia państwa, chciwości i bezwzględności międzynarodowych korporacji, agresywnej polityce Chin, korupcji, przemocy, degradacji środowiska i znikaniu wspaniałych, pierwotnych ludzkich kultur. Jednocześnie to pełna humoru narracja prowadząca Czytelnika przez świat zabobonów, czarów, przygód i niespodziewanych zwrotów akcji.

To moje pierwsze spotkanie z reportażem, które przeczytałam w całości. Wcześniej zabierałam się do tego typu ksiażek, ale zawsze znajdowałam inną pozycję i chcąc nie chcąc zapominałam o reportażu. Zaś tą książkę przeczytałam od początku do końca i byłam/ jestem nią zachwycona!

Autor sprawnie pokazuje rys historyczny kraju, do którego sie udał, czyli Papui- Nowej Gwinei. Prawdę powiedziawszy w każdym rozdziale jest jakiś fragment, który przedstawia przeszłość tego miejsca. Ten zabieg sprawia, że nie jesteśmy przytłoczeni masą historycznych faktów, a wiem to z doświadczenia, że to może zniechęcić czytelnika do dalszej lektury, więc za to książka otrzymuje ode mnie wielkiego plusa.

Książkę czyta się naprawdę szybko i przyjemnie. Traciłam rachubę czasu, gdy tylko zagłębiałam się w powieść zaserwowaną mi przez Pawła Zagrzebnickiego. Opowieść jest podzielona na cztery części, a te z kolei na rozdziały. Zazwyczaj książki dzielone są na dwie części, ale tutaj podział na cztery wydaje się być uzasadniony. Każda z części opisuje co innego, a razem tworzą niezwykłą opowieść.

Powieść jest napisana lekkim piórem i autor nie używa zbyt wyszukanego słownictwa co sprawia, że książka może być czytana przez wszystkich. Mnie ta historia rozkochała w sobie, a w szczególności sposoby transportu, ogólnie spożywany narkotyk.

Jedyne czego brakowało mi w tej książce, to fotografii. Owszem, były cudowne rysunki stworzone na podstawie fotografii, ale to nie to samo. Zgadzam się, że rysunki zapewniły klimat, ale po tym jak zobaczyłam okładkę chciałam ujrzeć więcej zdjęć z tej podróży.

Pan Paweł w cudowny sposób przedstawił Papuę-Nową Gwinę. Przedstawił to tak, że zapragnęłam wyruszyć tam, chociaż na mój studencki portfel, jest to zbyt kosztowna podróż, ale marzyć mogę i wiem, że kiedyś się tam wybiorę by przeżyć to samo co autor.

Polecam! Polecam! Polecam! – trzy razy „polecam”, czyli książka trafia do ulubionych.

Moja ocena: 5,5/6

Tytuł Oryginalny: Tam, gdzie kończy się świat
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 352




Za możliwość przeczytania dziękuję 

Share:

środa, 21 czerwca 2017

Siri Pettersen - "Evna"

Wyobraź sobie, że jesteś ikoną siejącego postrach ludu.
Symbolem, który go skupia wokół nienawiści i żądzy zemsty.
Że jesteś córką martwo urodzonego wodza na wygnaniu i twój los wyznacza początek końca.

Hirka przygotowuje się na spotkanie z rodziną panującą w zimnym, zhierarchizowanym świecie, który gardzi jakąkolwiek słabością. Niechętnie akceptuje swój los w nadziei, że dzięki temu uratuje Rimego, a krainy Ym będą bezpieczne. Jednak martwo urodzonych dręczy niezaspokojony głód Evny i Hirka uświadamia sobie, że wojna, którą pragnęła powstrzymać, jest nieunikniona. I tak staje wobec wyzwania dla wszystkiego, w co wierzyła i o co walczyła.

Evna to trzeci – po Dziecku Odyna i Zgniliźnie - i ostatni tom cyklu. Spektakularny finał, poruszający kwestię korzeni, władzy i pychy.

Kolejna seria, która dobiega końca, co jest przykre, ale jest to także kolejna seria, która otrzymała wspaniały koniec. Mogę z czystym sercem przyznać, że jestem usatysfakcjonowana (tak samo jak po „Losie Tearlingu”).

Trzecia część rozpoczyna się w momencie, w którym zakończyła się druga część, czyli Hirka przechodzi przez portal, trafia do świata, który jest zamieszkiwany przez martwo urodzonych. Dla nich ta rudowłosa dziewczyna stanowi jedyną nadzieję na odzyskanie Evny. Co zaś się tyczy pozostałych bohaterów… Rime wraca z Europy XXI- wieku do Ym, gdzie toczy się zawzięta walka o władzę, a Rime trafia akurat w sam jej środek. Zaś reszta …hmm… dowiadujemy się o nich nowych rzeczy, a to zmienia nasz sposób patrzenia na nich.

"- Jesteś genialny - powiedziała. - Jesteś... - Próbowała sobie przypomnieć to słowo, którego tak często używał Stefan. - Jesteś sukinsynem!

Na początku pierwszej części z łatwością podzieliłam bohaterów na tych złych i dobrych, ale potem zaczęły się komplikacje. Pojawiały się tajemnice, trudne wybory i mój podział uległ ogromnej zmianie. To było w pierwszej części. W drugiej również dokonałam takiego podziału ale z większą trudnością. A w trzeciej zmieniał się on jak w kalejdoskopie.

W bardzo ciekawy i dokładny sposób autorka przedstawia różnice między społecznością Ym a martwo urodzonymi. Pozorna idylla jest zestawiona ze światem, gdzie dominuje sila. Prawdziwą naturę Dreyri możemy dostrzec dopiero na sam koniec (więcej nie piszę, bo byłby spoiler).

W żadnym przypadku filozoficzne podłoże nie zaburza przebiegu akcji, która jest wartka i po prostu wciąga jak mało która. Nim się człowiek obejrzy, to już kończy tą powieść i pozostaje mu tylko wspominać tą trylogię lub sięgnąć po nią ponownie.

„Jaki masz plan? Takie niewinne pytanie. A jednak ze wszystkiego, co słyszała w ostatnich dniach, to było najbardziej przerażające.”

Zdecydowanie polecam! Kto jeszcze nie poznał Hirki, ten musi koniecznie sięgnąć po pierwszy tom, a pozostali muszą skończyć tą serię.
To zakończenie jest jednym z lepszych zakończeń jakie czytałam.

Moja ocena: 6/6

Cykl „Krucze Pierścienie”:

  1. "Dziecko Odyna"
  2. "Zgnilizna"
  3. "Evna"

Tytuł Oryginalny: Evna
Liczba Stron: 528

Wydawnictwo: Rebis
Share:

sobota, 10 czerwca 2017

Erika Johansen - "Losy Tearlingu"

EMOCJONUJĄCE ZAKOŃCZENIE BESTSELLEROWEJ TRYLOGII

W niespełna rok Kelsea Glynn z niedoświadczonej nastolatki zmieniła się w potężną władczynię. Jako królowa Tearlingu zyskała uznanie, a dzięki uporowi, wizjonerstwu i zdolnościom przywódczym dokonała ważnych zmian w królestwie. Za cel obrała wyeliminowanie korupcji i przywrócenie rządów sprawiedliwości, przez co przysporzyła sobie wielu wrogów – jest wśród nich niegodziwa Szkarłatna Królowa, jej najbardziej zaciekła rywalka, która wprowadziła swoją armię do Tearlingu.

Kelsea postanowiła uchronić swój lud przed niszczycielskim najazdem i zrobiła coś niebywałego – oddała w ręce wroga i siebie, i swoje magiczne szafiry, a na regenta Tearlingu powołała Buławę, zaufanego przywódcę Straży Królowej. Ale Buława nie spocznie, dopóki wraz ze swoimi ludźmi nie uwolni władczyni, która została uwięziona w Mortmesne.

Teraz, gdy rozpoczyna się pełna napięcia ostateczna rozgrywka, w końcu poznamy losy królowej Kelsea oraz całego Tearlingu.

„Nienawiść jest wygodna i przychodzi z łatwością. To miłość wymaga wysiłku, miłość, za którą każdy z nas musi zapłacić.”

Zazwyczaj ciężko jest stworzyć zakończenie, które w pełni zadowoliłoby czytelnika, ale w tym przypadku autorka podołała temu zadaniu. Jest to jedno z piękniejszych zakończeń jakie kiedykolwiek czytałam. Spowodowało to, że już całkowicie zakochałam się w tej serii.

Fabuła w tej części jest wartka i ciągle się coś dzieje. Liczne momenty, kiedy Kelsea odpływa i pokazywana jest przeszłość. Dzięki temu wiele niejasności, które nagromadziły się w poprzednich częściach jest wyjaśnione. Historia staje się klarowna, ale to w żaden sposób nie powoduje, że staje się mniej ciekawa! Wręcz przeciwnie! Nareszcie rozumiemy powody  postępowania poszczególnych bohaterów, ale oni nadal nas nie przestają zaskakiwać.

Jestem pod wrażeniem jakiej przemianie uległa Kelsea od czasów, kiedy ją poznaliśmy w pierwszej części. I ta przemiana nie dotyczyła jedynie jej wyglądu fizycznego, ale w dużej mierze jej psychiki. Kelsea z rozdziału na rozdział stawała się bardziej dojrzała, odpowiedzialna, świadoma itd. Czytając tą powieść stawałam się coraz bardziej dumna z tej powieści, mimo że nie wyszła ona spod mojego pióra.

„Moja matka mawiała, że to, co mamy, ma się nijak do tego, czego chcemy.”

Oczywiście byłam również dumna z pozostałych bohaterów tej trylogii! Co prawda byłam odrobinkę zawiedziona jak autorka poprowadziła dalej relację między Kelsea a Penem, ale gdy spojrzałam na to już po przeczytaniu całej książki doszłam do wniosku, że gdyby tego nie zrobiła, to książka ta stałaby się jedną z wielu, a dzięki temu jest unikatowa.

Z całego serca polecam tą pozycję – tym którzy już posmakowali Tearlingu, i tym, którzy dopiero szykują się do rozpoczęcia przygody z Kelseą i jej wiernymi towarzyszami. „Losy Tearlingu” jest to cudowne zwieńczenie trylogii, które Cię w pełni zadowoli. Ja przynajmniej jestem szczęśliwa, że ta historia się tak potoczyła.


Moja ocena : 6/6

Trylogia:
  1. "Królowa Tearlingu"
  2. "Inwazja na Tearling"
  3. "Losy Tearlingu"


Tytuł Oryginalny: The Fate of Tearling
Wydawnictwo: Galeria Książki
Liczba stron: 519
Share:

czwartek, 8 czerwca 2017

Frederico Moccia - "Jesteś moją obsesją"

Spokojne i dostatnie życie Giovanniego – trzydziestoletniego pisarza – kończy się, gdy przez portal internetowy kontaktuje się z nim Ona. Nie zna nawet jej imienia, jednak ona zdaje się wiedzieć o nim wszystko. Czat z tą tajemniczą kobietą, początkowo niewinny, z upływem dni przekształca się w intrygującą wirtualną znajomość, by w końcu przerodzić się w prawdziwą obsesję.

Decyzje Giovanniego będą miały wpływ nie tylko na niego, ale również na jego żonę i dwuletnią córkę. Gdy rozsądek walczy z fascynacją, nikt nie może być pewien rozwoju wypadków.
Share:

poniedziałek, 5 czerwca 2017

Kasie West - "P.S. I Like You"

Co robisz, gdy podczas lekcji chemii w głowie wirują ci zamiast pierwiastków fragmenty ulubionych piosenek?

Lily po prostu zapisała wers z ukochanego utworu na ławce. Niczego nie oczekiwała, a jednak następnego dnia zobaczyła, że ktoś dopisał kolejne zdanie. Ktoś, kto najwyraźniej zna tekst tej piosenki. Jak to możliwe, że w tej nudnej szkole ktoś także kocha alternatywne zespoły?

Wkrótce ławkowa korespondencja między Lily a tajemniczym miłośnikiem muzyki nabiera tempa. Rozmawiają nie tylko o muzyce, ale i o swoich problemach i stają się sobie coraz bliżsi. Kim jest ta tajemnicza bratnia dusza?
Share:

niedziela, 4 czerwca 2017

Peter Wohlleben - "Duchowe Życie Zwierząt"

Koguty okłamujące kury? Łanie pogrążone w żałobie? Zawstydzone konie? To przejawy fantazji ekologów czy naukowo udowodnione fakty z życia zwierząt? Czy bogate życie uczuciowe nie jest zastrzeżone jedynie dla ludzi?

Peter Wohlleben, leśnik i miłośnik przyrody, korzystając z najnowszych badań i własnych obserwacji, udowadnia, że zwierzęta i ludzie w sferze uczuć i doznań są do siebie podobni. Odkrywa przed nami niesamowite historie zwierząt, w których możemy zaobserwować ich mądrość, współczucie, troskę czy przyjaźń.

Muszę przyznać, że jest to moje pierwsze spotkanie z typową literaturą faktu. Do tej pory raczej unikałam spotkań z takimi książkami. Tym razem jednak ciekawość zwyciężyła (i zbieg okoliczności, bo kupiłam tą książkę na dzień Matki swojej mamie). Tytuł sugeruje, że książka będzie opowiadać o DUCHOWYM życiu zwierząt, a tak naprawdę opisuje nam ich zachowania oraz emocje i uczucia.

Książkę czyta się szybko i przyjemnie. Na początku ciężko było mi się wdrążyć w jej treść, ale jak już przeczytałam pierwszy rozdział, to już dalej poszło z górki. Czasami delikatnie irytował mnie fakt, że autor starał się wytłumaczyć tak podstawowe rzeczy jak zdolność odczuwania bólu przez zwierzęta, ale rozumiem, że był to istotny element w tej książce.

Autor stara się płynnie przechodzić między poszczególnymi zagadnieniami i omawianymi zwierzętami, niestety czasami robi to zbyt szybko i można się pogubić. Ja sama musiałam czytać niektóre fragmenty wielokrotnie by załapać o co dokładnie chodzi.

Peter Wohlleben w przystępny sposób opisuje zachowania zwierząt i podaje nam wiele różnych ciekawostek, przez co moje patrzenie na zwierzęta uległo znacznej zmianie. Niestety czasami niektóre informacje były zbyt analityczne (wiem, ze to jest literatura faktu, ale czytało się to momentami jak naprawdę „ciężką” encyklopedię), a z drugiej strony autor czasami zbyt bardzo starał się być zabawny i wychodziło w drugą stronę.

Biorąc pod uwagę wszystkie plusy i minusy, książka jest miła, wymaga myślenia i pełnego skupienia się na niej. Nie jest to pozycja, która bardzo wciąga, ale jest stworzona na deszczowe wieczory.

Moja ocena: 3+/6

Inne książki tego autora: 
  1.  „Sekretne życie drzew”


Tytuł Oryginalny: Das Seelenleben der Tiere
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 256
Share: