Księgowir
Paul Glennon
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 288
"Jestem w książce, pomyślał. Naprawdę w niej jestem.
(...)Przyłapał się na zerkaniu w niebo nie w poszukiwaniu oznak pościgu kruków,
lecz niemal oczekując, że zobaczy patrzące na niego z góry oczy czytelnika. Nie
od zawsze byłem w tej książce, rozmyslał. Na pewno nie w oryginalnej wersji.
Książka zmieniła się przez to, że w niej jestem".
Norman Jespers-Vilnius jest zwykłym jedenastoletnim chłopcem do momentu, gdy w roztargnieniu zaczyna obgryzać stronę ulubionej książki i budzi się w jej wnętrzu. Zostaje porwany przez tajemniczą siłę i kolejno przenosi się do powieści, które czytają członkowie jego rodziny. Sytuacja się komplikuje, gdy wątki książek przenikają się nawzajem. Czy Normanowi uda się uporządkować wszystkie historie i wrócić ze świata fikcji do normalnego życia?
A może tajemnicza siła na zawsze uwięzi go między stronami książek?
„Księgowir” – to właśnie ten tajemniczy tytuł zachęcił mnie
do kupna tej książki. Znaleźć się we wnętrzu książki? To dopiero coś! Chyba
każdy zapalony czytelnik, maniak marzy czasem o tym, by choć na chwilę znaleźć
się w fikcyjnych światach, serwowanych nam przez autorów naszych
najukochańszych powieści. Mieć wpływ na rozgrywające się na naszych oczach
historie. Zmieniać ich bieg. Wzbogacać przez swój udział. Takiej przygody
zazdrościłby nam każdy i myślę, że wiele osób dałoby wszystko, żeby się z nami
zamienić, i żeby to ich spotkało tak ekscytujące przeżycia.
Duży kłopot miałam w ogóle z czytaniem jej. Niby temat
ciekawy. Niby nie czytało się źle. Niby historia ciekawa i zajmująca. I co? I
tydzień „męki”. To nieco zbyt mocne słowo, ale naprawdę dawno mi się nie
zdarzyło, żebym tak męczyła jakąś powieść. Zero zacięcia do czytania. I ogólnie
czułam jakiś niedosyt, bo temat można było pociągnąć. Przedstawić ciekawiej.
Wiem, że moje słowa mogą zniechęcić do przeczytania jej.
Dlatego ani nie zachęcam, ani nie odradzam. Myślę nawet, że warto do niej
zajrzeć, bo to, że nie zrobiła na mnie piorunującego wrażenia, nie znaczy, że
innym się nie spodoba.
Nie mogę jednoznacznie napisać o tejże powieści złego słowa,
bo i historia ciekawa. Młody chłopak trafia do swojej ulubionej książki. Trafia
na bramę, sekretny sposób, dzięki któremu może się przenosić ze świata realnego
w światy fikcyjne. Początkowo jest przerażony tym, co go spotkało. Ale przygoda
wciąga go na tyle, że nie zważa już na niebezpieczeństwa, ale bierze czynny
udział w wydarzeniach świata przedstawionego. Co się stanie dalej i czy uda mu
się powrócić do swojego świata?
Czy jest to ciekawa historia? Decyzję pozostawiam Wam, bo
sama mam mieszane uczucia.
Moja ocena to 4/6
„Pytali go już z milion razy o nazwisko rodziców i adres
zamieszkania. Norman nawet nie wiedział, w jakim świecie się znajduje, nie
mówiąc już o mieście. Jego ulica, dom i rodzice prawdopodobnie nie istnieli w
tej książce. Szukając wymówki, Norman tylko powtarzał to, co słyszał w
serialach kryminalnych.
– Najpierw muszę skontaktować się z moim adwokatem.”
0 komentarze:
Prześlij komentarz