Jutro 5. Gorączka
John Marsden
Tytuł Oryginalny: Tomorrow 5. Burning for Revenge
Wydawnictwo: Znak Litera Nova
Liczba stron: 272
Na chwilę przestałam oddychać. Wiedziałam, że nie zdołam go
powstrzymać. W pewnym sensie wcale nie chciałam go powstrzymywać. Naprawdę
lubiłam Lee. Może nawet go kochałam. Nie byłam pewna. Czasami przypominało to
miłość. Innym razem wolałam nie mieć z nim nic wspólnego. Czułam do niego pełną
gamę emocji, od dzikiej namiętności po obrzydzenie. Ale miałam wątpliwości nie
tylko co do Lee. Niczego nie byłam pewna. Wszystko wywróciło się nam do góry
nogami.
A uczucia, które próbowaliśmy zagłuszyć, wracają, coraz silniejsze. I okazuje się, że udawanie twardych i racjonalnych nie ma sensu. Bo gdy dopuścisz do głosu emocje, nieważne staje się to, po czyjej stronie ktoś stoi. Ważne, co do niego czujesz.
A uczucia, które próbowaliśmy zagłuszyć, wracają, coraz silniejsze. I okazuje się, że udawanie twardych i racjonalnych nie ma sensu. Bo gdy dopuścisz do głosu emocje, nieważne staje się to, po czyjej stronie ktoś stoi. Ważne, co do niego czujesz.
Piąta część z serii opowiada o dalszych losach piątki
przyjaciół. Fi, Lee, Ellie, Kevin oraz Homer czują się bezpiecznie w swoim
miejscu zwanym Piekłem. Jest im dobrze, lecz po pewnym czasie bezczynność nie
daje im spokoju. Ciężko im się zabrać w kolejną podróż, ale wybór za nich
podejmuje Lee. Wyprawa jest spontaniczna i bez żadnego konkretnego planu.
Niestety, ale spotyka ich niemiła niespodzianka, która jednak zamieni się w
gigantyczną eksplozję. (Wreszcie wielkie BUM.)
Z części na część widzimy jak bohaterowie się zmieniają nie
tylko na zewnątrz, ale zwłaszcza w środku. Kształtują się ich charaktery oraz
hierarchie wartości. W Gorączce jednak odkrywamy prawdziwe ja naszych
bohaterów. Po Lee i Kevinie nigdy nie spodziewałabym się takie zachowania. Nie
żebym była zadowolona z tego, ale ten zabieg pozwala nam oderwać się od nudy,
którą fundowali nam Ci bohaterowie.
Niestety musze powiedzieć ( a raczej napisać), że
najbardziej denerwowała mnie jedna rzecz – za dużo Ellie. Doskonale rozumiem
to, że książka pisana jest z jej perspektywy, ale nie podoba mi się fakt, że to
właśnie Ellie musi robić wszystko. Ogólnie ta bohaterka zaczęła mnie irytować
(tak jakby cały czas myślała o sobie, nie patrzy na innych, a nawet nie
przeprosi). Ale na razie nie powstrzymuje mnie to przed czytaniem dalszych
części.
O ile Jutro 4 mogło niejednego czytelnika trochę znudzić, o
tyle Jutro 5 nie pozwoli nawet na moment oderwać oczu od lektury. W tej książce
autor zrobił pewien Misz-masz – akcja nie była na końcu tak jak zawsze, a na
początku, przez co powieść nabrała rozmachu. Książkę, przez cały czas trzymania
jej w rękach, czyta się z zapartym tchem, ponieważ na bohaterów z każdej strony
czyha niebezpieczeństwo. John Marsden genialnie buduje napięcie.
„Jutro” jest doskonałym przykładem na to, że wielotomowa
seria wcale nie musi być ciągnięta na siłę. I myślę, że kolejne części
siedmiotomowej, fenomenalnej serii nas nie zawiodą. Seria podejmuje uniwersalne
tematy związane z życiem każdego z nas – mówi o odwadze, sile, determinacji, a
także o strachu i zwątpieniu, ale przede wszystkim pyta o to, jak my byśmy się
zachowali, gdyby jutro wybuchła wojna...
Polecam ją z całego serca.
Moja ocena 5+/6
Cała seria jest genialna. Polecam dalsze części. Teraz czekam na "Kroniki Ellie"
OdpowiedzUsuńCzyli nie tylko ja oczekiwałam na "Wielkie BUUUM"... :) Niestety w 6 części nie ma jako takiego wybuchu, dopiero w 7 i ostatniej części... Tak czy inaczej seria jest bombowa :)
OdpowiedzUsuńRaczej wątpię aby w "Kronikach Ellie" było BUUUMMM :(
UsuńJa także wyczekuję "Kronik Ellie". Jak myślicie, to będzie trylogia czy dłuższa seria?
OdpowiedzUsuńObstawiam na trylogię :)
OdpowiedzUsuńZnając Pana Marsden'a myślę, że to będzie dłuższa seria, ale na pewno krótsza niż "Jutro".
Usuń