Jednak nie chodzi do szkoły, nie ma przyjaciół, nie funkcjonuje jak inne
dziewczyny w jej wieku, zmuszona do taszczenia ze sobą butli z tlenem i
poddawania się ciężkim kuracjom. Nagły zwrot w jej życiu następuje, gdy na
spotkaniu grupy wsparcia dla chorej młodzieży poznaje niezwykłego chłopaka.
Augustus jest nie tylko wspaniały, ale również, co zaskakuje Hazel, bardzo nią
zainteresowany. Tak zaczyna się dla niej podróż, nieoczekiwana i wytęskniona
zarazem, w poszukiwaniu odpowiedzi na najważniejsze pytania: czym są choroba i
zdrowie, co znaczy życie i śmierć, jaki ślad człowiek może po sobie zostawić na
świecie.
„Moje idee to gwiazdy, których nie potrafię ułożyć w
konstelacje.”
Jest to druga książka autorstwa J. Green’a i jestem nią tak
samo zachwycona jak „Papierowymi Miastami”. W tej książce zapoznajemy się z
niebywałą historią Hazel Grace i Augustusa. Dlaczego niebywałą? Ponieważ oboje
żyją na granicy życia i śmierci, i to dosłownie. Oboje żyją razem z rakami. Ich
uczucie się rozwija pomimo tego, że wiedzą, że koniec jest już bardzo blisko. Otoczeni
przez umierających, starają się żyć jak najlepiej, jakby jutra nie było.
Co mnie urzekło w tej powieści? Na pewno był to fakt, że
historia nie owija w bawełnę. Wszytsko jest tu ukazane najprostszym sposobem,
aby każdy czytelnik mógł to zrozumieć. Tak naprawdę tę książkę można określić
jednym słowem – piękna. Tylko w ten sposób jestem w stanie idealnie określić tę
powieść, nie posuwając się do używania innych, zbędnych przymiotników czy
epitetów. Dawno nie spotkałam się z tak emocjonującą książką, jednakże w
zupełnie inny sposób, gdyż zdecydowanie nie jest to powieść w stylu takich,
przy których można oszaleć z nadmiaru wrażeń. Książka Greena jest spokojna,
kojąca na tyle, na ile może być powieść poruszająca problem chorych na raka, a
jednocześnie pozostawiająca po sobie niezwykle silne uczucie, którego nie
jestem w stanie określić.
„To żenujące, że wszyscy idziemy przez życie, ślepo
akceptując to, iż jajecznica musi być kojarzona wyłącznie z porankami”
Co do samych bohaterów, to oni są niesamowici. Każdy
przedstawia coś innego. Jego postacie są tak złożone, że nie jestem w stanie
zarzucić im ani odrobiny braku realności czy nieposiadania charakteru. Każda
postać jest inna, każda z nich w inny sposób zachowuje się w różnych
sytuacjach, ma inny system wartości. Każdy bohater czymś się wyróżnia, jednak
wszystkich łączy jedno. Cudowna realność, dzięki której czytelnik nie będzie
miał najmniejszego problemu, aby utożsamić się z danymi postaciami. Hazel
wyróżnia się ogromną wrażliwością, inteligencją, a także pewnym dystansem do
swojego stanu i choroby. Bohaterowie tej książki w ekspresowym tempie potrafią
zyskać miano najlepszych przyjaciół.
„Gwiazd naszych wina” to powieść, przez którą się płynie,
głównie dzięki przyjemnemu językowi autora, którym się posługuje. Wpływ na to
ma także prawdziwość tej historii, gdyż ja osobiście nie jestem w stanie
zarzucić jej ani odrobiny nierealności – czy to w postawie bohaterów, czy może
w toczących się wydarzeniach. Po „Gwiazd naszych winę” można sięgnąć w każdym
wieku. Bo nie ma takiego wieku, kiedy przestaje się szukać odpowiedzi na
pytanie: co po nas zostanie?
„To tylko nasza, a nie gwiazd naszych wina”
Moja ocena to 6/6
Cytaty z książki „Gwiazd naszych wina”
Tytuł Oryginalny: The Fault in Our Stars
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 312
0 komentarze:
Prześlij komentarz