„Opowieść o Kullervo” to niepublikowana dotąd opowieść
fantastyczna J.R.R. Tolkiena. Jej bohater jest chyba najmroczniejszą i
najbardziej tragiczną spośród wszystkich stworzonych przez niego postaci.
„Nieszczęsny Kullervo”, jak nazywał go Tolkien, wychowuje się w gospodarstwie
swego wuja Untamo, który zabił mu ojca, porwał matkę, a w dzieciństwie trzy
razy usiłował pozbawić go życia. Trudno się dziwić, że młody chłopak wyrasta na
pełnego gniewu i goryczy samotnika – kocha go tylko siostra Wanōna, a strzegą magiczne
moce czarnego psa Mustiego. Untamo, choć sam też włada czarami, boi się
bratanka i sprzedaje jako służącego kowalowi Asemo. Kullervo zaznaje tam nowych
upokorzeń ze strony żony kowala i w odwecie doprowadza do jej śmierci.
Postanawia powrócić do domu i wywrzeć zemstę na zabójcy swego ojca, jednak
okrutne przeznaczenie kieruje go na inną, mroczną ścieżkę i prowadzi do
tragicznego finału.
Byłam w ogromnym szoku, kiedy dotarła do mnie informacja, że
na rynku niebawem pojawi się nowe dzieło twórcy/ojca Śródziemia. Dlatego też
bez wahania po nią sięgnęłam, kiedy już pojawiła się sposobność ku temu. Moja
domowa biblioteczka powiększyła się o kolejną pozycję Tolkiena. Jest pewnego
rodzaju niepisana zasada, że dzieła wydawane pośmiertnie często przewyższają
poziomem utwory wydawane za życia autora. Czy tak też było w tym przypadku?
Jest to dosyć nietypowa książka, której nie polecę młodszym
fanom twórczości J.R.R. Tolkiena, zaś dla starszych jest to pozycja obowiązkowa
(trzeba znać każde dzieło tegoż autora). Książka… nie wiem czy to dobre słowo...
prawda jest taka, że właściwa opowieść o Kullervo zajmuje około 30 stron,
resztę (czyli dopełniamy do 272 stron) stanowi wersja angielska (zdecydowany
plus! – można to nawet potraktować jak pewnego rodzaju samouczego
j.angielskiego) oraz różnego typu dopiski autora.
Spodziewałam się czegoś więcej. Czasami zdarza się, że nie
należy czegoś odkopywać – co było na dnie szuflady, niechaj tam pozostanie.
Wydaje mi się, że w tym przypadku, opowieść ta, również powinna zalegać w
takiej zakurzonej szufladzie, do której człowiek boi się podejść ze ścierką w
obawie przed jakimś robactwem itp. Cała otoczka wokół tej książki (reklamy,
opinie itp.) uważam za troche przesadzone. Okey, muszę się zgodzić, że sposób
opracowania jest świetny, ale na tym koniec.
Nie bez powodu opowiadanie to pozostało jedynie szkicem i
Tolkien nie zdecydował się na publikację. Mam wrażenie, że ktoś uznał, że
wydanie 30-stronnicowego opowiadania otoczonego w różnego rodzaju maszynopisy,
przypisy i wiele innych, pod nazwiskiem króla fantastyki, przyniesie duży
dochód.
Sama opowieść nie powala. Jest to sympatyczny dodatek do
pozostałych dzieł, ale nic poza tym. Zdecydowanie lepiej by się prezentowała,
gdyby wydano ją w jakiejś książce będącej zbieraniną opowieści tworzonych przez
Tolkiena.
Mam nadzieję, że kolejne dzieła Tolkiena, które mają zostać
wydane w niedalekiej przyszłości, nie rozczarują mnie tak jak ta (i że kieszeń
nie będzie mnie potem boleć…).
Moja ocena: 3/6
Tytuł Oryginalny: The Story of Kullervo
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 272
0 komentarze:
Prześlij komentarz