Kiedy przeprowadziliśmy się do Zachodniej Wirginii, zanim zaczęłam mój ostatni
rok w szkole, musiałam przyzwyczaić się do dziwacznego akcentu, rwącego się
łącza internetowego i całego morza otaczającej mnie nudy... Aż do momentu,
kiedy spotkałam mojego nowego, wysokiego sąsiada o niesamowitych, zielonych
oczach. Wtedy sprawy zaczęły obierać zupełnie inny kierunek...
Ale kiedy zaczęłam z nim rozmawiać zrozumiałam, że Daemon jest wyniosły,
arogancki i doprowadza mnie do szału. Zupełnie nam nie po drodze. Zupełnie.
Jednak kiedy prawie nie zginęłam, a Daemon dosłownie zamroził czas, cóż...
stało się coś zupełnie niespodziewanego…
Wpadłam w kłopoty, groziło mi śmiertelne niebezpieczeństwo. Jedyną szansą,
żebym wyszła z tego cało, było trzymanie się blisko Daemona, aż przygaśnie
blask…Jeśli oczywiście sama go wcześniej nie zabiję.
„-Jesteś dupkiem. Mówił... ci to ktoś wcześniej?
-Och, Kotek, każdego dnia mojego błogosławionego życia.”
Trafiłam na tą książkę zupełnie przypadkowo. Potrzebowałam
typowego odmóżdżacza na zimne, zimowe wieczory (kto by pomyślał, że w zimie
jest zimno). Czy znalazłam to co chciałam? Czy się odprężyłam? NIE. Ta książka
mnie wciągnęła i zamiast odprężenia, cały czas siedziałam w napięciu, czekając
co wydarzy się dalej.
Książka zaczyna się jak typowa książka z gatunku Young/New
Adult. Zwykła dziewczyna + boski sąsiad z naprzeciwka i już każdy wie jak
potoczy się ich życie. Pani Jennifer nie stara się zmienić tego stereotypu.
Zmienia tylko jedną rzecz, która rzutuje na całą książkę (ba, na całą serię).
Takie książki często zawierają element fantastyczny – w tym przypadku aż by się
prosiło by chłopak był
aniołem/demonem/mutantem/bogiem/herosem/itp. I także w tej książce to jest
obecne. Ale, ale jest to pierwsza książka, którą czytałam, gdzie chłopak okazuje się być … K.O.S.M.I.T.Ą. Już sam ten
fakt zmusza czytelnika do zagłębienia się w tą powieść.
Co zaś się tyczy bohaterów… Katy/Kat/Kotek –
najnormalniejsza w świecie dziewczyna, posiadająca cięty język (niektóre z jej
odpowiedzi nawet sobie zapisałam) i twardo stąpiająca po ziemi, nie daje sobą
manipulować i co najważniejsze – kocha książki (już za samo to dostaje +5 pkt
do oceny). Jeżeli zaś chodzi o Deamona, to jest to typowy facet z tego typu
książek. Arogancki, zarozumiały, myśli, że wie wszystko najlepiej, ale po
bliższym poznaniu okazuje się być ciepłym, troskliwym i kochającym mężczyzną.
Nie zaskoczyła mnie kreacja jego postaci, ale i tak go polubiłam za jego
teksty.
„-Daemon, to nie był zwykły szaleniec.
-O to teraz jesteś ekspertem od szurniętych ludzi?
-Miesiąc z tobą i odnoszę wrażenie, że mam już doktorat w tej dziedzinie.”
Akcja jest … chciałabym napisać, że jest wartka, ale przez
pierwszych parę rozdziałów nic się nie działo. Mogliśmy wtedy obserwować jak
rozwija się relacja między Kat a Deamonem. Oczywiście potem trochę nabrała
rozpędu, pojawiły się tajemnice i ich połówkowe wyjaśnienia itd. Ale hm… jak
dla mnie to można było jeszcze trochę podkręcić tą akcję.
Niemniej jednak książka jest zadowalającą. Lekko się czyta i
da się w nią łatwo wciągnąć, co widać po tym z jakąś zachłannością sięgnęłam po
drugą część. Może i jest to typowy romans z elementami fantastyki, ale i tak z przyjemnością
go czytałam.
Moja ocena: 4/6
„- Wyglądasz, jakbyś ty się kąpała, a nie ten samochód.
Nigdy bym nie pomyślał, że mycie samochodu jest takie ciężkie, ale po oglądaniu
cię przez ostatnie piętnaście minut jestem przekonany, że powinni zrobić z tego
sport olimpijski.”
Tytuł Oryginalny: Obsidian
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 442
Uwielbiam całą serię. Trochę mi sie kojarzy z "Szeptem" :)
OdpowiedzUsuń