wtorek, 18 lipca 2017

Tony Kososki – „Widzieć więcej. Podróż przez Ekwador, Kolumbię i Wenezuelę”

"Dzień dobry, ja autostopem z Rio de Janeiro" – to hasło, którym 22-letni Tony Kososki jednał sobie wszystkich, bez wyjątku, spotykanych podczas podróży ludzi. I nieważne, czy znajdował się w Ekwadorze – najbardziej europejskim spośród poznanych przez niego krajów Ameryki Południowej, wciąż zmagającej się z problemem narkotyków Kolumbii, gdzie mimo całego zła żyją najcudowniejsi ludzie świata, czy w pogrążonej w kryzysie Wenezueli.

Tony lubi zaskakiwać i łamać stereotypy. Już w Brazylii podjął decyzję o ograniczeniu swoich wydatków za transport i noclegi do minimum, czyli do zera. Czy udało mu się zrealizować ten cel i jak wpłynęło to na jego podróż? Jak doszło do tego, że spędził noc w wenezuelskim areszcie i dwa tygodnie w raju na Karaibach za jedyne 20 groszy? Gdzie oglądał walki kogutów i polował na krokodyle? Dlaczego realia Wenezueli poznawał, stojąc w tamtejszych kolejkach? Czy udało mu się zrozumieć fenomen Chaveza i Pabla Escobara? Pytania można mnożyć, a to tylko zapowiedź tego, z czym musiał się zmierzyć.

Czy mi się podobał ten reportaż? Oczywiście! Czy chciałabym podróżować autostopem tak samo jak autor? Retoryczne pytanie! Osobiście moje doświadczenie autostopowe jest niewielkie, bo zaledwie pare razy zdarzyło mi się łapać stopa, ale bardzo przyjemnie to wspominam. Zazwyczaj ludzie, którzy biorą autostopowicza są bardzo sympatyczni, mają ciekawe historie, którymi dzielą się z obcą osobą, wykazują dużo życzliwości. Właśnie takie osoby zabierały z ulicy Przemka Śleziaka (prawdziwe imię i nazwisko autora) podczas jego podróży z Rio de Janeiro. Tony skrupulatnie opisywał kolejne osoby, które pomagały mu podczas podróży. Pod wpływem tej książki stwierdziłam, że w trakcie tych wakacji muszę przejechać co najmniej 100 kilometrów autostopem.

Książka w większości zawiera opis osób, które pomogły Przemkowi w pokonaniu wyznaczonej trasy. Osoby te oferowały mu przeróżną pomoc, począwszy od podwózki, poprzez nocleg, a także zaproszenie na posiłek. Te przypadkowe spotkania sprawiają, że Tony lepiej poznaje kulturę miejsc, przez które przejeżdża, spełnia swoje marzenia np. zjedzenie krokodyla. W tej powieści jest mała dawka historycznych faktów, a jeżeli już są, to przedstawione są w taki sposób, że nie przytłaczają czytelnika.

Zdjęcia! Cudowne zdjęcia! Mam niedosyt, bo zdjęcia są genialne, ale mogłoby być ich więcej. Pobudzaja wyobraźnię i sprawiają, że człowiek chce rzucić wszystko i ruszyć w podróż. Sama okładka przyciąga wzrok i człowiek ma ogromną chęć sięgnięcia po tą pozycję. 

Dzięki tej książce mam potrzebę przeorganizowana swojego życia i wiem, że z czystym sumieniem mogę ją polecić każdemu, który lubi podróżować i jest ciekawy świata.

Moja ocena: 6/6

Tytuł Oryginalny: -
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 480


Za możliwość przeczytania dziękuję 



Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz