Amelia Divine jest zamożna, kapryśna, zepsuta… i
nieszczęśliwa. Niedawno w tragicznych okolicznościach straciła niemal
wszystkich najbliższych. W trakcie podróży do nowej rodziny dochodzi do
katastrofy: parowiec, którym płynie, idzie na dno po zderzeniu z rafą koralową.
Amelia zmusza swoją przyjaciółkę Lucy, by ta oddała jej miejsce w szalupie
ratunkowej. Lucy ginie, Amelia jest jedną z dwóch ocalałych osób. Druga to
Sarah Jones, której sąd zamienił karę więzienia na pracę na farmie prowadzonej
przez owdowiałego farmera z siedmiorgiem dzieci. W wyniku uderzenia w głowę
Amelia traci pamięć. Sarah korzysta ze sposobności i podaje się za nią w
nadziei, że nigdy więcej już jej nie zobaczy i że skieruje swoje życie na nowe,
lepsze tory. Przeznaczenie chce jednak inaczej: losy dwóch młodych kobiet
splatają się na dobre w poruszającej historii o miłości, chciwości i zdradzie.
Po książkę „Szept wiatru” sięgnęłam z dwóch powodów.
Pierwszy z nich to intrygujący opis na tylnej okładce. Drugi to piękna okładka,
a chyba każdy przyzna mi racje że to jeden z pierwszych elementów które nas w
książce zaciekawia. Kiedy już miałam książce w ręce zaczęłam się zastanawiać...
Jak zdołam przeczytać książkę której główną bohaterką jest zepsuta panienka,
która w dodatku przyczynia się do śmierci swojej służącej? Moje wątpliwości
okazały się całkowicie bezpodstawne. „Szept wiatru” pochłonął mnie już od
pierwszych stron.
Akcja powieści toczy się na odludnej wyspie w Australii pod Konic
XIX w. Pierwszy raz czytałam książkę, której wydarzenia miały tam miejsce i
muszę przyznać, że jestem pełna podziwu dla autorki, która zręcznie potrafiła
wpleść opisy przyrody, informacje na temat fauny i flory, które mogłyby być
żywcem wyjęte z encyklopedii, jednak nie męczyły a nawet dodawały powieści
uroku.
Książka jest napisana w trzeciej osobie dzięki czemu
poznajemy odczucia wszystkich
bohaterów powieści. Rozdziały są podzielone ze względu na
miejsce akcji co pozwala nam śledzić wydarzenia z życia zarówno Amelii jak i
Sary
Elizabeth Haran zapewnia nam w tej książce niesamowitą dawkę
emocji. Już pierwszy rozdział pozwala nam na wyrobienia sobie zdania na temat
charakteru obu bohaterek, ale gwarantuje, że wasza opinia o nich zmieni się
podczas lektury niejednokrotnie. „Szept wiatru” to książka, która wyzwala
skrajne uczucia od nienawiści do sympatii, od skrajnej irytacji do współczucia.
Emocjonalna huśtawka, która towarzyszyła mi przez niemal cały czas czytania
sprawiała, że tym bardziej nie mogłam się oderwać od lektury. Moim zdaniem
właśnie pisanie o uczuciach stanowi największy atut autorki. Emocje bohaterów
sprawiają wrażenie autentycznych i szczerych do tego stopnia, że czytając
odczuwałam te same emocje... złość, irytacje, nienawidziłam tych bohaterów,
którzy knuli i przeszkadzali, a dla kontrastu czułam się wręcz zakochana
czytając o miłości i tęsknocie. Oczywiście szturmem moje serce wziął wątek
miłosny, który Haran umiejętnie wplotła w fabułę tak, aby nie zdominował
powieści, ale był widoczny.
Mojej jedyne zastrzeżenie budzi epilog, który według mnie
powinien zawierać więcej szczegółów na temat przyszłości bohaterów (ale jest to
chyba zastrzeżenie każdego czytelnika, który tak jak ja przywiązuje się do
bohaterów) jednak w ostatecznym rozrachunku nie wpływa to na moją opinie o
książce.
Moja ocena: 6/6
Tytuł Oryginalny: Die Insel der Roten Erde
Ilość stron: 575
Wydawnictwo: Akurat
Szczerze polecam „Szept wiatru”. Jest to książka do której
nie da się podejść obojętnie, a kilka osób może nawet dostrzeże morał... Z
niecierpliwością czekam na inne książki tej autorki.
Za możliwość przeczytania dziękuję
Wydawnictwu AKURAT
Niedawno czytałam tę książkę (recenzja u mnie na blogu) i mi się bardzo podobała. Intrygi, romanse w XIX wieku na pięknej wyspie... Nic dodać, nic ująć :). Niedługo mam w planach "Pod płonącym niebem", ostatnio zakupiłam.
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com