środa, 16 sierpnia 2017

Sarah Lotz - "Dzień czwarty"

Apokaliptyczny thriller, który każdemu zmrozi krew w żyłach. W wyniku niewytłumaczalnej awarii luksusowy wycieczkowiec traci kontakt ze światem. Na dryfującym statku dochodzi do kolejnych, coraz groźniejszych wydarzeń. Giną pasażerowie i członkowie załogi, a dzieła zniszczenia dopełnia tropikalny sztorm. Przywództwo nad garstką ocalonych obejmuje kobieta obdarzona nadprzyrodzonymi zdolnościami, ale czy to wystarczy, żeby uratować garstkę niedobitków? I czy ocalenie w ogóle jest możliwe?

Najbardziej rażącą wadą tej książki jest [uwaga] zbyt obficie wypełniony szczegółami opis książki na okładce. Kiedy go przeczytałam fabuła nie była dla mnie zaskoczeniem, tylko po kolei opisywała to co było wspomniane w opisie. To spowodowało, że wiedziałam co powinno teraz nastąpić, jaka relacja połączy dane osoby itd.. Nie oznacza to wcale, że nie było efektu zaskoczenia, bo owszem, książka trzyma w napięciu i autorka często wplata wątki, które nie zostały wspomniane w tym obszernym opisie.

Sarah Lotz jest autorką misternie stworzonego przerażającego thrilleru, który niepokoi, przeraża i otula mrokiem czytelnika. Książka dosłownie ogarnia osobę czytającą swym mrokiem i wypuszcza dopiero po przeczytaniu ostatniej strony. Autorka nie daje nam chwili do wytchnienia, kiedy już myślimy, a nawet po prostu mamy nadzieję, że wszystko się uspokoiło choćby na chwilę, to właśnie wtedy ona wplata w fabułę coś co powoduje jeszcze większe zaskoczenie i zamieszanie. Tak jest to zrobione z samym końcem tej powieści – już myślimy, że nic więcej nie może się wydarzyć, a tu jednak baam i mamy niepokojący koniec, który pozostawia niedosyt i przerażenie. Prawdę mówiąc to siedziałam jak na szpilkach czytając tą książkę.

Pierwsza była „Troje”, a w następnej kolejności „Dzień czwarty”. Owszem czytałam debiutancką książkę Pani Lotz, czyli „Troje”, ale po głębszej analizie uważam, że spokojnie można czytać „Dzień czwarty” bez uprzedniego czytania „Trojga”. Wszelkie wątki, które stanowią powiązanie między tymi powieściami zostały w wyjaśnione w bardzo sprytny sposób, bo czytelnik nie jest przytłoczony informacjami z poprzedniej części. W pewien sposób książki te tworzą jakąś całość, ale równocześnie każda opowiada swoją odrębną historie. Zapewne w kolejnej części wymagana będzie wiedza z obydwu książek, ale to są tyko moje dywagacje.

Nigdy nie sądziłam by postaci jednej książki mogły być tak przesiąknięte mrokiem. Tak de facto każda osoba, która miała jakieś znaczenie w tej powieści, miała swoją tajemnicę, emanowała niepokojem i sprawiała, że ta książka jest jeszcze bardziej mroczna. Czytelnik sam musi zdecydować jaka jest prawda, musi wybrać w co ma wierzyć i komu zaufać, a to nie jest takie łatwe zadanie. Bohaterowie są równie misternie stworzeni co fabuła. Nie ma tu miejsca na przypadek. Wszystko jest dokładnie zaplanowane.

Serdecznie polecam tym, którzy nie mieli jeszcze styczności z twórczością Sarah Lotz, ale także tym, którzy już ją znają. Gwarantuję Wam, że będziecie czytać tą książkę na wdechu i nie będziecie chcieli jej odstawić. Jest jak narkotyk. Mroczny narkotyk, który zapewnia niesamowite przeżycia.

Przeczytajcie, a sami się przekonacie, jak bardzo mroczny może być thriller.

Moja ocena: 5/6 (-1 za zbyt obszerny opis)

Tytuł Oryginalny: Day Four
Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 416

Cykl "Troje":

  1. "Troje"
  2. "Dzień czwarty"

Za możliwość przeczytania dziękuję 

Share:

1 komentarz:

  1. Byłem zachwycony jej poprzednią książką, więc na pewno się za tą niedługo zabiorę.

    PS
    Ciekawie napisane recenzje.

    OdpowiedzUsuń