niedziela, 16 grudnia 2012

Anthony Horowitz - "Krucze Wrota"


Krucze Wrota
Anthony Horowitz


Tytuł Oryginalny : Reven’s Gate
Wydawnictwo : Znak
Liczba stron : 254

Na tę książkę natknęłam się zupełnie przypadkiem, kiedy baraszkowałam po między półkami w miejskiej bibliotece. Moją uwagę przykuła niebieska okładka i ciekawy tytuł. Tak niebiesko i mrocznie. Wypożyczyłam ją bez zastanowienia. Tak zaczęła się moja przygoda z Księgami Pięciorga. Czy żałowałam? W ogóle.

Krucze Wrota to pierwszy tom serii Księgi Pięciorga, znakomitej sagi, w której mieszają się elementy horroru i fantasy. Główny bohater, Matt Freeman, wie, że dysponuje nadprzyrodzonymi siłami. Zostaje objęty programem resocjalizacyjnym i wysłany do Yorkshire pod nadzór budzących jego wielki niepokój opiekunów. Odkrywa mroczną tajemnicę - ośmiu strażników chroni świat od złych mocy wygnanych w zamierzchłej przeszłości przez pięcioro dzieci. Lecz czciciele diabła zrobią wszystko, by zło powróciło…


Otworzyłam książkę, przerzucając pierwsze strony, by po chwili zobaczyć intrygującą "reprodukcję" zniszczonej kartki papieru, na której widniały na wpół zamazane słowa, wprowadzające czytelnika w jeszcze większe zafascynowanie. Po przeczytaniu tych urywanych zdań i pojedynczych słów, pomyślałam, że oto mam przed sobą lekturę, która pochłonie mnie do granic możliwości. Mogę sobie wyobrazić, że na moich ustach pojawił się cień uśmiechu właściwego dla wygłodniałego mola książkowego.

Pierwsze rozdziały utwierdziły mnie w początkowym przekonaniu. Opowieść zdecydowanie miała ciekawy klimat, przyzwoitą fabułę. Wszystko było w najlepszym porządku, dopóki nie dotarłam do rozdziału zatytułowanego "Świeżo malowane". Nie wiem nawet, czy jestem w stanie opisać swoje zdumienie, kiedy zobaczyłam tak rażący błąd. "Dojechał do drogowskazu, który nie był złamany. Pisało na nim: GREATER MALLING 4 MILE". Na dobrą sprawę, nie jest to jednak wina samego autora, więc nie będę ciągnąć tego tematu.

Historia, pozwolę sobie stwierdzić, całkiem niebanalną, aczkolwiek może nie do końca wstrząsającą. Mniej więcej w połowie książki zaczęło pojawiać się coraz więcej usterek stylistycznych, a poszczególne zdania były zbyt krótkie, żeby sprawiać wrażenie melodyjnych i napisanych w fachowy sposób, co obniżyło loty samej fabuły, która chwilami może nawet zahaczała o nudę. Nie zaryzykuję mimo to opinii, że powieść pisana jest przez amatora, absolutnie nie. Mogę jednak zarzucić autorowi to, że momentami styl wypada bardzo blado. Nie wiem, ile w tym winy tłumaczącej, a ile samego pana Horowitza. 

Opowieść trzyma w napięciu, stwarza możliwość polubienia pewnych bohaterów, znienawidzenia innych. Bywało, że potrafiłam nawet fuknąć głośno, kiedy któryś z czarnych charakterów po raz kolejny stawał Mattowi na drodze. To z pewnością duży plus książki. Pomimo rażących błędów polecam tę książkę wszystkim.

Moja ocena to 5,5/6
Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz