Dwie wchodzące w dorosłe życie córki, odrobinę narcystyczna
i bardzo absorbująca matka, nękana poczuciem winy siostra i były facet, który
zdaje się nie rozumieć słowa „koniec”. Julia, czterdziestosześcioletnia
rozwódka, balansuje pomiędzy potrzebą zadbania o samą siebie, a nieustającymi
problemami własnej rodziny. Praca, dom, dogadzanie córkom, opieka nad matką
sprawiają, że dni Julii są niemal bliźniaczo do siebie podobne.
Jednak przyjaźń z mieszkającym po sąsiedzku ekscentrycznym
muzykiem, sprawia, że Julia zaczyna marzyć o czymś więcej. O czymś tylko dla
siebie, o czymś tajemniczym, o smaku zakazanego owocu. O życiu, w którym można
odciąć się od całego świata i powiedzieć „teraz ja!”. O chwilach samotności,
która porządkuje myśli i o podróży w miejsca gdzie nikt nie powie jej, co ma
robić, jak żyć i kim być. I Julia w tę podróż wyrusza, ale czy tęsknota za
wolnością wygra w niej z poczuciem obowiązku i miłością do rodziny? Czy można
nagle ruszyć przed siebie, nie oglądając się na swoich bliskich i czy ta
upragniona wolność naprawdę smakuje aż tak słodko?
Zazwyczaj mamy w naszym najbliższym otoczeniu przynajmniej
jedną osobę, o którą się troszczymy bardziej niż o samych siebie. Zapominamy o
własnych potrzebach i to pomoc tamtej osobie staje się naszym priorytetem. Z
tym boryka się tytułowa Julia – kobieta po czterdziestce, rozwódka, mająca dwie
córki, które uważają, że matka powinna być na każde ich zawołanie i prośbę o
pomoc. Dodatkowo mamy postać matki Julii, która myśli, że wszystko wie
najlepiej i chce by jej córka słuchała każdej jej rady i była całkowicie
uzależniona od niej przez to.
I Julia pewnie dalej by wegetowała żyjąc między córkami, a
swoją wiecznie niezadowoloną matką, gdyby
nie pewien człowiek. Mianowicie, poznaje swojego sąsiada, który jest
zamkniętym w sobie kompozytorem w wieku jej córek. Dzięki tej znajomości
odmienia się życie jej i jego. W jaki sposób – nie powiem, sami musicie to
sprawdzić.
Spokojnie można tą książkę określić mianem manifestu
kobiecej niezależności i i walki o osiągnięcie wewnętrznego szczęścia. Julia
zaczyna walczyć, pokonuje kłody, które jej życie rzuca pod nogi, zaczyna
panować nad tym co się dzieje. Bierze się za siebie i walczy.
Poprzednia książka Pani Misiołek niezbyt przypadła mi do
gustu, dlatego do tej pozycji podchodziłam z rezerwą, ale przeżyłam niemały
szok, bo to dzieło mnie całkowicie wciągnęło i nie wypuściło do ostatniej
strony. Jest to bardzo życiowa powieść, która tak de facto pokazuje, jak
wygląda nasze życie. Każdy kiedyś musi się obudzić i uświadomić, że to jego
życie i to on ma być szczęśliwy, a jak wszyscy wokół też będą, to super, ale
czasami trzeba być egoistą i zadbać o siebie.
Co tu dużo mówić – polecam z całego serca!
Moja ocena: 5/6
Tytuł Oryginalny: -
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 414
Za możliwość przeczytania dziękuję