piątek, 27 stycznia 2017

Jennifer L. Armentrout – "Origin"

Po udanej, lecz katastrofalnej w skutkach wyprawie do Mount Weather, będzie musiał zmierzyć się z brutalnym faktem. Katy już nie ma. Została porwana. Odnalezienie jej staje się jego głównym celem. Czy pozbędzie się każdego, kto stanie mu na drodze? Bez problemu. Czy zrówna z ziemią cały świat, by ją odnaleźć? Bardzo chętnie. Czy zdemaskuje kosmitów? Z przyjemnością. 
Katy musi tylko przeżyć.
Wśród wrogów, by się wydostać, Katy musi się przystosować. W końcu nie wszystkie słowa grupy Daedalus brzmią jak szaleństwo. Mimo to, ich cele są przerażające, a wszystko, co mówią, jest bardzo niepokojące. Kto tak naprawdę jest zły? Daedalus? Ludzie? Czy Luksjanie?
Razem stawią czoła wszystkiemu.
Jednak najbardziej niebezpiecznym wrogiem jest ten, kogo znali od zawsze. Gdy prawda wyjdzie na jaw, po której stronie się opowiedzą?

Dotarłam do czwartej części serii Lux. Pozostała mi jeszcze jedna. I szczerze powiedziawszy, z wielką ochotę po nią sięgnę. „Origin” utrzymuje poziom, który został narzucony przez poprzednie części. Już w pierwszym zdaniu akcja nabiera rozpędu i nie zatrzymuje się. Czytałam dniami i nocami (zajęło mi to w sumie tylko ok. jednego dnia) i nie czułam upływającego czasu. Zostałam porwana w świat kosmitów, ludzi i jak się okazuje nowego „gatunku”, o którym się dowiecie, gdy sięgniecie po tą książkę.

Katy dorosła, ale to widać było już w poprzedniej części. Teraz po prostu, no sama nie wiem jak to określić, bardzo przewartościowała swoje życie. To samo się stało z Deamonem. Ciągle jest tym samym aroganckim człowiekiem (przepraszam, kosmitą), ale prezentuje nam się w pełnej krasie, kiedy walczy o to co kocha. W tej sytuacji jest to akurat rzucenie się na pożarcie hienom byleby tylko odzyskać Katy.

Byłabym zapomniała – narracja. Fabuła jest opowiadana z dwóch perspektyw, czyli z punktu widzenia Katy i Deamona. Wprowadza to nas we wnętrze tego szwajcarskiego zegarka, jakim jest umysł Deamona. Ten zabieg znacznie dynamizuje opowieść i  dzięki niemu książka zyskuje dodatkowe pkt w ostatecznym rozrachunku.

"Boisz się?'' Daemon cicho zachichotał. ''Ja? Serio? Nie.'' ''Jesteś zbyt wspaniały na to?'' (...) ''Uczysz się. Jestem z ciebie dumny."

I teraz najważniejsza rzecz – z typowego paranormal romance, jakimi były poprzednie części, powstaje książka akcji, dramat, nikt by się nie spodziewał zdrady po jednym z najbliższych mu ludzi. Jak do tej pory odrobinę było „przecukrzone”, bo książki głównie opierały się na uczuciu między Kat a Deamonem, to teraz naprawdę coś się dzieje. Czekałam na to. Mam tylko nadzieję, że autorka pozostanie przy tym w kolejnej, ostatniej już części.

Cóż mogę rzec? Czytajcie!

Ci, którzy już zdążyli rozpocząć swoją przygodę z kosmitami, niech ją kontynuują, a „żółtodziobów” odsyłam do pierwszej części, bo książki te są ze sobą silnie powiązane, a jest to seria warta przeczytania.


Moja ocena: 4,7/6

Seria Lux:
  1. "Obsydian"
  2. "Onyks"
  3. "Opal"
  4. "Origin"
  5. "Opposition"

Tytuł Oryginalny: Origin
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 464
Share:

poniedziałek, 23 stycznia 2017

Stieg Larsson – "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet"

Pewnego wrześniowego dnia w 1966 roku szesnastoletnia Harriet Vanger znika bez śladu. Prawie czterdzieści lat później Mikael Blomkvist - dziennikarz i wydawca magazynu "Millennium" otrzymuje nietypowe zlecenie od Henrika Vangera - magnata przemysłowego, stojącego na czele wielkiego koncernu. Ten prosi znajdującego się na zakręcie życiowym dziennikarza o napisanie kroniki rodzinnej Vangerów. Okazuje się, że spisywanie dziejów to tylko pretekst do próby rozwiązania skomplikowanej zagadki. Mikael Blomkvist, skazany za zniesławienie, rezygnuje z obowiązków zawodowych i podejmuje się niezwykłego zlecenia. Po pewnym czasie dołącza do niego Lisbeth Salander - młoda, intrygująca outsiderka i genialna researcherka. Wspólnie szybko wpadają na trop mrocznej i krwawej historii rodzinnej.

Niniejszym chcę oznajmić, że oficjalnie zaczęłam swoją przygodę ze Stiegiem Larssonem. I uprzejmię informuję, że nie żałuję ani minuty poświęconej tej lekturze. Obok dzieł Pani Lackberg, seria Millenium zajmuje miejsce na podium w kategorii kryminałów. Siedziałam jak na szpilkach czekając na dalszy rozwój sytuacji. Co chwila miałam inne teorie, co chwila zmieniał się u mnie główny winny i co chwila miałam ochotę ukrócić swoją męczarnię i przeczytać ostatnie rozdziały, by się dowiedzieć co tak naprawdę się wydarzyło. Moja psychika była przemaglowana na wszystkie możliwe strony.

Bohaterowie… nietypowi? Wyjątkowi? Nigdy się z takimi nie spotkałam? Te i jeszcze wiele innych określeń opisuje Lisbeth i Mikaela. Same ich osoby stanowiły zagadkę, a co dopiero jeszcze główna sprawa, którą oni starają się rozwiązać. Stieg Larsson wykreował wspaniałe postaci, o których się szybko nie zapomina.

Książka ta trzymała mnie w napięciu aż do samiuteńkiego końca. Pan Larsson bardzo skrupulatnie zaplanował całą fabułę. Wszystko było przemyślane i rozgrywało się według jakiegoś planu. Napięcie ciągle narastało (siedzenie jak na szpilkach…). Autor sprytnie zabiera czytelnika do świata umysłów ludzkich. Widać, że Stieg Larsson zagłębił się w aspekty psychopatologii i socjopatii, dzięki czemu jest jeszcze ciekawiej.

Chyba nie muszę nić dodawać – POLECAM w 100%!!!

Moja ocena: 6/6

Seria „Millenium”:
  1. „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet”
  2. „Dziewczyna, która igrała z ogniem” 
  3. „Zamek z piasku, który runął” 
  4. * ”Co nas nie zabije” (recenzja wkrótce) – książka autorstwa Davida Lagercrantza

Tytuł Oryginalny: Män som hatar kvinnor
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 640

Share:

piątek, 20 stycznia 2017

Jennifer L.Armentrout – "Opal"

Nikt nie jest jak Daemon Black.
Gdy się uparł, że udowodni mi swoje uczucia, nie żartował. Już więcej w niego nie zwątpię. Teraz, gdy najtrudniejsze za nami, cóż… jesteśmy ze sobą znacznie bardziej spontaniczni. Ale nawet on nie może ochronić swojej rodziny przed niebezpieczeństwem związanym z uwolnieniem ukochanych.

Po wszystkim co się stało, nie jestem już tą samą Katy. I nie jestem pewna, jak to się skończy. Gdy każdy krok ku prawdzie zbliża nas do tajemniczej organizacji, odpowiedzialnej za torturowanie i testowanie hybryd, zdaję sobie sprawę, że dobre zakończenie nie istnieje. Śmierć kogoś bliskiego jest nadal świeża, pomoc przybywa z najmniej spodziewanego źródła, przyjaciele stają się dla nas śmiertelnym zagrożeniem, ale my nie możemy zawrócić. Nawet jeśli wynik tego starcia zniszczy nasze światy na zawsze.

„- Nie jesteś do tego zdolna.

Poczułam spokój i uśmiechnęłam się szeroko.

- Nie wiesz, do czego jestem zdolna.’

Przy poprzedniej części narzekałam, że Katy zachowuje się jak głupiutka nastolatka. W przypadku trzeciej książki z serii Lux nie mogę czegoś takiego powiedzieć. Katy wydoroślała, nadal popałnia błędy, ale już nie kieruje nią głupota i chęć postawienia na swoim na siłę. Teraz podejmuje dojrzałe decyzje, które owszem, nie zawsze kończą się dobrze, ale zawsze liczą się chęci. Nie można też zapomnieć o tym, że jednak ulega emocjom i czasami ją ponosi (ale to każdy człowiek i kosmita tak ma), więc Kat ostecznie w tej książce zaplusowała w moich oczach.

Chciałabym móc jakoś opisać zmiany w Deamonie, ale…hmmm…to nadal jest ten sam Deamon. Tak samo arogancki, zarozumiały, troskliwy Deamon jaki był w poprzednich dwóch częściach, więc nie będę się rozpisywać na ten temat.

„Nie ufaj nikomu, kto ma coś do zyskania lub stracenia.”

Fabuła jest zdecydowanie bardziej dynamiczna niż w poprzedniczkach tej części. Zwroty akcji, powroty postaci, tajemnice, to zdecydowanie pochłania czytelnika i autorka nareszcie się na tym skupiła. Uczucie między Deamonem a Katy nadal jest dominującą komponentą, ale do władzy zaczynają się dopychać także inne rzeczy i osoby.

Książka kończy się w takim momencie, że czytelnik od razu chce sięgnąć po następną część (przynajmniej ja tak zrobiłam – ostatecznie wyszło, że w trakcie jednego dnia przeczytałam dwie części, a potem zrobiłam sobie przerwę na spanie). Wydaje mi się, że jest to odpowiednia rekomendacja dla tego dzieła Pani Jennifer.
„Pozdrawiam i polecam” – Talia

Moja ocena:  4,3/6 (tendencja wzrostowa)

„Nigdy, przenigdy nie wiń się za to, czego nie jesteś w stanie kontrolować.”



Seria Lux:

  1. "Obsydian"
  2. "Onyks"
  3. "Opal"
  4. "Origin"
  5. "Opposition"
Tytuł Oryginalny: Opal
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 494
Share:

niedziela, 15 stycznia 2017

J.R.R. Tolkien – "Opowieść o Kullervo"

„Opowieść o Kullervo” to niepublikowana dotąd opowieść fantastyczna J.R.R. Tolkiena. Jej bohater jest chyba najmroczniejszą i najbardziej tragiczną spośród wszystkich stworzonych przez niego postaci. „Nieszczęsny Kullervo”, jak nazywał go Tolkien, wychowuje się w gospodarstwie swego wuja Untamo, który zabił mu ojca, porwał matkę, a w dzieciństwie trzy razy usiłował pozbawić go życia. Trudno się dziwić, że młody chłopak wyrasta na pełnego gniewu i goryczy samotnika – kocha go tylko siostra Wanōna, a strzegą magiczne moce czarnego psa Mustiego. Untamo, choć sam też włada czarami, boi się bratanka i sprzedaje jako służącego kowalowi Asemo. Kullervo zaznaje tam nowych upokorzeń ze strony żony kowala i w odwecie doprowadza do jej śmierci. Postanawia powrócić do domu i wywrzeć zemstę na zabójcy swego ojca, jednak okrutne przeznaczenie kieruje go na inną, mroczną ścieżkę i prowadzi do tragicznego finału.

Byłam w ogromnym szoku, kiedy dotarła do mnie informacja, że na rynku niebawem pojawi się nowe dzieło twórcy/ojca Śródziemia. Dlatego też bez wahania po nią sięgnęłam, kiedy już pojawiła się sposobność ku temu. Moja domowa biblioteczka powiększyła się o kolejną pozycję Tolkiena. Jest pewnego rodzaju niepisana zasada, że dzieła wydawane pośmiertnie często przewyższają poziomem utwory wydawane za życia autora. Czy tak też było w tym przypadku?

Jest to dosyć nietypowa książka, której nie polecę młodszym fanom twórczości J.R.R. Tolkiena, zaś dla starszych jest to pozycja obowiązkowa (trzeba znać każde dzieło tegoż autora). Książka… nie wiem czy to dobre słowo... prawda jest taka, że właściwa opowieść o Kullervo zajmuje około 30 stron, resztę (czyli dopełniamy do 272 stron) stanowi wersja angielska (zdecydowany plus! – można to nawet potraktować jak pewnego rodzaju samouczego j.angielskiego) oraz różnego typu dopiski autora.

Spodziewałam się czegoś więcej. Czasami zdarza się, że nie należy czegoś odkopywać – co było na dnie szuflady, niechaj tam pozostanie. Wydaje mi się, że w tym przypadku, opowieść ta, również powinna zalegać w takiej zakurzonej szufladzie, do której człowiek boi się podejść ze ścierką w obawie przed jakimś robactwem itp. Cała otoczka wokół tej książki (reklamy, opinie itp.) uważam za troche przesadzone. Okey, muszę się zgodzić, że sposób opracowania jest świetny, ale na tym koniec.

Nie bez powodu opowiadanie to pozostało jedynie szkicem i Tolkien nie zdecydował się na publikację. Mam wrażenie, że ktoś uznał, że wydanie 30-stronnicowego opowiadania otoczonego w różnego rodzaju maszynopisy, przypisy i wiele innych, pod nazwiskiem króla fantastyki, przyniesie duży dochód.

Sama opowieść nie powala. Jest to sympatyczny dodatek do pozostałych dzieł, ale nic poza tym. Zdecydowanie lepiej by się prezentowała, gdyby wydano ją w jakiejś książce będącej zbieraniną opowieści tworzonych przez Tolkiena.

Mam nadzieję, że kolejne dzieła Tolkiena, które mają zostać wydane w niedalekiej przyszłości, nie rozczarują mnie tak jak ta (i że kieszeń nie będzie mnie potem boleć…).


Moja ocena: 3/6

Tytuł Oryginalny: The Story of Kullervo
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 272
Share:

piątek, 13 stycznia 2017

Jennifer L.Armentrout – "Onyks"

Departament Obrony przysłał swoich ludzi. Jeśli tylko dowiedzą się co potrafi Daemon i że jesteśmy połączeni, już jest po mnie. Podobnie jak i po nim. I jeszcze jest ten nowy chłopak w szkole, który ma własną tajemnicę. Wie co mi się przydarzyło i może pomóc, ale żeby to zrobić muszę okłamać Daemona i trzymać się od niego z daleka. Tak jakby to było w ogóle możliwe.

Ale wtedy wszystko się zmienia...

Widziałam kogoś kto nie powinien żyć. I muszę o tym powiedzieć Daemonowi, nawet jeśli wiem, że nie zaprzestanie poszukiwań, dopóki nie dotrze do prawdy. Co stało się z jego bratem? Kto go zdradził? I czego chce Departament Obrony od nich i ode mnie?

Nikt nie jest tym na kogo wygląda. I nie każdy wyjdzie żywy z pajęczyny kłamstw...
„Skromność jest dla świętych i nieudaczników. Ja nie jestem ani jednym, ani drugim.”
Historia opisana w książce rozpoczyna się od momentu, w którym skończyła się pierwsza część („Obsydian”). Szczerze powiedziawszy lubię takie rozwiązania. Dzięki nim nie tracimy niczego z życia bohaterów i ciągle jesteśmy na bieżąca, a ponadto zabieg ten znacznie dynamizuje fabułę. (+1pkt do oceny).

Nowe postaci, nowe tajemnice, nowe problemy – to jest to co serwuje nam Pani Jennifer w drugiej części serii opowiadającej o kosmitach żyjących między ludźmi. Uważam, że książka jest zdecydowanie lepsza niż poprzedniczka. Prawie od razu zaczyna się coś dziać, akcja przyśpiesza, dzieją się dziwne rzeczy, czyli to na co każdy czytelnik czeka (+1pkt).

„-Jesteś zazdrosny?
-Ja? Zazdrosny o niego? Nie. Chodzi mi o to, że Blake to głupie imię.”

Deamon jest ciągle tym samym aroganckim typkiem (+1pkt), ale w tej części zrobił się trochę…misiowaty? Pokazuje nam swoją troskliwą, opiekuńczą stronę. Zaś jeśli chodzi o Kat, to muszę się przyznać, że w tej części przez większość czasu denerwowała mnie swoim dziecinnym zachowaniem i tym że działała na dwa fronty (nie rozpiszę się na ten temat, bo to oznaczałoby spoiler). Zdecydowanie bardziej lubiłam ją w poprzedniej części, ale jak to zawsze w seriach jest – bohaterowie nigdy nie pozostają Ci sami. Co prawda pod koniec tej części Kat już się zmieniła i jest bardziej dorosła, ale jednak przez ponad połowę książki zachowywała się jak głupia, uparta nastolatka (-1pkt).

Co więcej mogę powiedzieć? Trochę się zawiodłam, ale to nie jest coś z czym nie mogłabym żyć. Działo się więcej niż w poprzedniej części (+2pkt), więc mam nadzieję, że tak pozostanie w kolejnych częściach.

Polecam, tym którzy już zaczęli czytać tą serię, a tym którzy jeszcze nie mieli przyjemności poznać bliżej Deamona, Katy, Dee i innych zachęcam do sięgnięcia po pierwszą część.

Moja ocena: 1+1+1-1+2 =4   4/6

Tytuł Oryginalny: Onyx
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 522

„Słowa to najpotężniejsze narzędzie. Proste i zazwyczaj niedoceniane. Potrafią leczyć. Potrafią niszczyć.”


Seria Lux:
  1. "Obsydian"
  2. "Onyks"
  3. "Opal"
  4. "Origin"
  5. "Opposition"

Share:

wtorek, 10 stycznia 2017

Siri Pettersen - "Dziecko Odyna"

Pierwszy tom cyklu „Krucze pierścienie”. Oryginalnej sagi fantasy osadzonej na staronordyckim gruncie. Cykl ten ma szansę stać się dla literatury fantasy tym, czym dla kryminału stały się książki Larssona, Nesbo i Läckberg. Wyobraź sobie, że brakuje ci czegoś, co mają wszyscy inni. Czegoś, co stanowi dowód na to, że należysz do tego świata. Czegoś tak ważnego, że bez tego jesteś nikim. Jesteś zarazą. Mitem. Człekiem. Dzikus z Północy kaleczy nożem niemowlę, by ukryć, że dziewczynka urodziła się bez ogona. Gnijący członek Rady desperacko walczy o to, by wywołać wojnę. Ubóstwiany syn z arystokratycznego rodu wyrzeka się własnego dziedzictwa i godzi mieczem w swoich. Mieszkańcy opuszczają swoje domy i gospodarstwa ze strachu przed istotami, których nikt nie widział od tysiąca lat. A rudowłosa, bezogoniasta dziewczyna ucieka, by ratować życie, i nie wie, że to wszystko dzieje się z jej powodu.
Share:

sobota, 7 stycznia 2017

Jennifer L.Armentrout – "Obsydian"

Oni nie są tacy jak my…

Kiedy przeprowadziliśmy się do Zachodniej Wirginii, zanim zaczęłam mój ostatni rok w szkole, musiałam przyzwyczaić się do dziwacznego akcentu, rwącego się łącza internetowego i całego morza otaczającej mnie nudy... Aż do momentu, kiedy spotkałam mojego nowego, wysokiego sąsiada o niesamowitych, zielonych oczach. Wtedy sprawy zaczęły obierać zupełnie inny kierunek...

Ale kiedy zaczęłam z nim rozmawiać zrozumiałam, że Daemon jest wyniosły, arogancki i doprowadza mnie do szału. Zupełnie nam nie po drodze. Zupełnie. Jednak kiedy prawie nie zginęłam, a Daemon dosłownie zamroził czas, cóż... stało się coś zupełnie niespodziewanego…

Wpadłam w kłopoty, groziło mi śmiertelne niebezpieczeństwo. Jedyną szansą, żebym wyszła z tego cało, było trzymanie się blisko Daemona, aż przygaśnie blask…Jeśli oczywiście sama go wcześniej nie zabiję.
Share:

wtorek, 3 stycznia 2017

Erika Johansen - "Inwazja na Tearling"

W pasjonującej kontynuacji bestsellerowej "KrólowejTearlingu" wrogie Mortmesne najeżdża ziemie Tearlingu, stanowiąc śmiertelne zagrożenie zarówno dla Kelsea, jak i całego królestwa.

Z każdym dniem Kelsea Glynn coraz bardziej oswaja się z rolą władczyni. Kładąc kres zsyłkom niewolników do sąsiedniego Mort, wchodzi w drogę czerpiącej moc z czarnej magii Szkarłatnej Królowej – a ta nie cofnie się przed niczym. Szkarłatna Królowa postanawia wysłać straszliwą armię, by upomnieć się o swoje. Nic już nie powstrzyma inwazji na Tearling.

Lecz gdy mortmesneńskie wojska podchodzą coraz bliżej, Kelsea w tajemniczy sposób udaje się spojrzeć w czasy sprzed Przeprawy i odnaleźć w nich niezwykłą i groźną sojuszniczkę: Lily, która walczy o życie w świecie, w którym już samo bycie kobietą bywa przestępstwem. Przyszłość Tearlingu – i duszy Kelsea – może zależeć od Lily i kolei jej życia, lecz młoda królowa ma bardzo mało czasu, by dowiedzieć się, jaki los spotkał kobietę.

Share: